New normality. Old habits

2020, wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika

Wbrew pozorom to wcale nie jest wystawa postapokaliptyczna. Aniśmy nie zmartwychwstali, ani nie przyszło Nic (ani to UFO ani Zbawiciel), które ostatecznie rozwiązało kwestię tego, kto miał rację w sporze o rzeczy ostateczne.

Tytułowa nowa normalność, która przyszła po tym, jak katastrofę wywołał trzepot skrzydeł nietoperza w zupie ekscentrycznego smakosza, prócz chaosu przyniosła nieoczekiwaną szansę. Szansą tą, nazywaną przez Konrada Wojnowskiego pożytecznością katastrofy, jest potrzeba zastanowienia się nad końcem znanego nam świata – tak, aby przestać rozpaczać nad spękanym do cna kryształowym pałacem, tym znienawidzonym interiorem wszechogarniającej nudy. Przyszła rozedrgana i spęczniała wiosna, spóźniona niemal o kwartał, jednak ciężko dać wiarę zwyczajowemu „będzie dobrze”. Jak będzie – ano inaczej, ano trudniej.

Ci, którzy tutaj wkraczacie, uzbrójcie się w nadzieję – tak brzmi przestroga dla wszystkich ciekawskich. Tutaj, to jest: gdzie niedzisiejsza wiara w nieprzerwany rozwój gospodarczy i możliwość ogłaszania końca historii jest już niemożliwa. Wśród gruzów szczekają wściekłe szczoty, napędzane niewidzialną ręką (ale nie rynku) i drżą krzaki, wcale nie gorejące. Lecnimowa Nowa normalność. Stare nawyki przesiąknięta jest duchem samoorganizacji, jednak nikt w niej nie pyta czy jest możliwa jakaś alternatywa, ale jak szybko i efektywnie ją scrackować. W tym zapisie postkatastroficznych taktyk odbija się koncept rodem z Michela de Certeau, czyli myśliciela, którego znamy głównie z historii o wydeptywaniu trawników. Tym razem jednak chodzi o splot ekonomii daru, estetyki sztuczek i etyki uporu; tym razem nie będziemy deptać trawników, ale wydeptywać możliwe w ramach dotąd niewyobrażalnego.

tekst: Aleksy Wójtowicz
kurator: Dawid Radziszewski